Pierwsze słowo jakie przychodzi mi do
głowy to wrażliwość... Wrażliwość na piękno, wrażliwość na ludzi i ich potrzeby.
Odkrywałam w sobie od zawsze zamiłowanie do tego, co stworzone przez geniusz Boga, bądź wtórny geniusz ludzki. Piękno ukryte w ogromie stworzenia prowadziło i wciąż prowadzi mnie do obserwacji i kontemplacji. W ten sposób postrzegam część artystyczną swojej osobowości, tą która odgrywa bardzo ważną rolę w moim fotografowaniu.
Odkrywałam w sobie od zawsze zamiłowanie do tego, co stworzone przez geniusz Boga, bądź wtórny geniusz ludzki. Piękno ukryte w ogromie stworzenia prowadziło i wciąż prowadzi mnie do obserwacji i kontemplacji. W ten sposób postrzegam część artystyczną swojej osobowości, tą która odgrywa bardzo ważną rolę w moim fotografowaniu.
Drugą stroną mojej osobowości mogę
opisać jako bardziej poukładaną, już mniej romantyczną, skupioną
na tym, co możliwe do zbadania, patrzącą na świat bardziej od
strony matematyki, która w edukacji nigdy nie była mi kulą u nogi,
a wręcz przeciwnie - pozwalała na odkrywanie świata. Ta część
mnie, ułatwia mi patrzenie na świat przez obiektyw – w końcu
element aparatu, który stanowią szkła poukładane w bardzo
określony i wyliczony co do milimetra sposób. Dostrzeganie
symetrii, uchwycenie właśnie tego jedynego kadru.
No tak, to
dopiero połowa odpowiedzi na pytanie, bo przecież wielu ludzi robi
zdjęcia i sprawia im to przyjemność, a ja postanowiłam pójść o
krok dalej, zająć się fotografią, już nie tylko jako swoją
pasja, ale także profesją.
Postanowiłam wyjść odważnie ze
swoimi zdolnościami do ludzi i zaproponować im swoją twórczość.
Przez wiele lat robiłam zdjęcia tak naprawdę tylko dla siebie,
wiele moich zdjęć latami wisiało w zaciszu mojego pokoju, aż
kiedyś słysząc już kolejny raz, że mają w sobie „coś”
postanowiłam wyjść z nimi do szerszego grona widzów.
Zorganizowałam swoją pierwszą wystawę w lokalnym domu kultury.
Był to dla mnie niezwykle miły, ważny i przełomowy moment, kiedy
mogłam zobaczyć wielu ludzi, którzy patrzą na moje zdjęcia i to
„patrzenie” sprawia im przyjemność.
W dobie, kiedy każdy może pójść do
sklepu i kupić dobrej klasy aparat, których producenci prześcigają
się w tworzeniu ulepszeń i ułatwień, każdy może poczuć się
fotografem. Nie mam nic przeciwko temu, bo może
taki dobry aparat jest spełnieniem marzeń z dzieciństwa o
posiadaniu takiego aparatu z długim obiektywem jak ten pan, który
przyjeżdżał raz do roku do szkoły, by zrobić zdjęcia klasowe. I
nie miałabym nic przeciwko takiemu stanowi rzeczy, gdyby ci ludzie
spełniający swoje marzenia o „profesjonalnym” aparacie nie
zachodzili o krok dalej myśląc, że naprawdę każdy może być
fotografem, KAŻDY MOŻE POCZUĆ SIĘ FOTOGRAFEM, ale dobry aparat to
za mało, by naprawdę być fotografem.
Kolejną zmorą współczesnej
fotografii jest powszechna dostępność programów graficznych i
wiedza na temat ich obsługi. Niedawno klientka pytając mnie o moje
usługi fotograficzne na ślubie powiedziała, że ma obawy co do
wyboru fotografa bo wiele zdjęć, które widziała ma w sobie coś
”kosmicznego” i brak im naturalności. Niestety, to właśnie są często efekty nadmiernej ingerencji w zdjęcie. Efekt czasem może
być ciekawy, ale na pewno daleki od naturalności. Zdjęcia nie
przypominają już wówczas zdjęć z sesji ślubnej, a raczej sesję
rodem z serialu Archiwum X.
Stąd w moim haśle reklamowym chcę
zaakcentować, że moje zdjęcia to coś więcej niż ta ogromna
puszka, której czasem nie daję rady utrzymać w rękach, że to coś
więcej niż myszka i wykresy kolorów w Photoshopie.
W każdym
zdjęciu, które oddaję do publicznego oglądu staram się uchwycić
tą jedyną - najważniejszą chwilę... Czas, który się nie powtórzy... Uśmiech, który już nigdy nie będzie taki sam... Liść, który nigdy
nie będzie spadał już w ten sam sposób. Nie chcę, by te wyjątkowe
momenty były przyćmiewane przez sprzęt fotograficzny, rozbudowane
możliwości programów graficznych, ani moje przesadzone wizje.
Dlatego robiąc każde zdjęcie staram się sercem wsłuchać w tą
jedyną niepowtarzalną chwilę, poczuć to, co czują narzeczeni,
nowożeńcy, rodzice wpatrzeni w swoje potomstwo. Staram się, by ta
chwila wniknęła w moje serce i wypłynęła z niego przez moje oko utkwione
w wizjerze, palec naciskający spust migawki i tak na zawsze została
namalowana światłem.
A bliska mi osoba powiedziała, że moje zdjęcia robione są sercem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz